Life Or Something Like It – Lanie Kerrigan, piękna reporterka w stacji telewizyjnej w Seattle, uważa, że jej życie jest idealne. Doskonała robota. Mieszkanie idealne. Szafa idealna. Idealny chłopak.
Ale „idealny” świat Lanie zostaje wywrócony do góry nogami, gdy bezdomny widzący z ulicy mówi jej, że umrze za siedem dni. Kiedy spełniają się inne przepowiednie jasnowidza, Lanie zaczyna ponownie analizować swoje życie i priorytety, a wszystko to w błyskawicznym okresie jednego tygodnia.
Co jest najważniejsze w życiu? Czy to miłość, czy twoja kariera? Czy to praca, czy twoja rodzina?
Lanie Kerrigan musi zastanowić się nad tymi pytaniami i zdecydować, czy żyje życiem… czy coś w tym stylu.
A Ty, Kiedy ostatnio byłaś prawdziwa? Czy boisz się śmierci?
A co to znaczy? – zapytasz, już Ciebie dobrze znam 🙂
To, że widzę, że często zapominasz, że sama powinnaś czuć się z siebie zadowolona, a aprobata innych ludzi nie jest celem Twojego działania. Czy to jest życie?
A co to w ogóle za pytania, czemu mnie o to pytasz?
Pytam, bo oglądałam ostatnio film o Lanie Kerrigan, i ona właśnie sobie o tym przypomniała. To główna bohaterka filmu Co za życie w reżyserii Stephena Hereka.
„Co za życie mogłaby westchnąć niejedna nowoczesna kobieta. Trzeba mieć dobrą pracę, która jest też pasją i jednocześnie wieść udane życie towarzyskie oraz uczuciowe. Trzeba być ciągle na diecie, dużo ćwiczyć, aby wyglądać jakby się ciągle miało 20 lat. A wszystko to by czuć się dobrze we własnej skórze i być postrzeganą przez innych jako osoba, która odniosła sukces.
Najlepiej jeśli życie przypomina idealny, kolorowy żywot bohaterów seriali telewizyjnych i filmów.
Lanie jest młodą, głodną sukcesu dziennikarką. Pracuje w lokalnej stacji telewizyjnej, którą traktuje jako trampolinę do sławy, bogactwa i sukcesu. Stylizuje się na słynną ikonę pop kultury – Marilyn Monroe – ma platynowe blond włosy, ubiera się jednocześnie uwodzicielsko i elegancko oraz jeździ starym modelem mercedesa – takim, jakim mogła jeździć właśnie Marilyn. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Lanie jest uparta, drapieżna i doskonale wie, jak powinna kierować swoją karierą, aby osiągnąć sukces. Całe swoje życie podporządkowuje właśnie temu celowi.
Sytuacja zmienia się jednak diametralnie, gdy uliczny prorok Jack przepowiada Lanie, że zostało jej tylko 7 dni życia. Początkowo kobieta nie wierzy bezdomnemu jasnowidzowi, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi potwierdzają złowrogą wróżbę…
„Co za życie” to komedia, którą bardzo dobrze się ogląda. Fabuła nie jest specjalnie zawiła czy odkrywcza, ale nie jest też skrajnie uproszczona czy banalna. Jest dużo zabawnych scen, które – jak mówi producent filmu Toby Jaffe ukazują „w krzywym zwierciadle ludzi goniących za Amerykańskim Marzeniem”.
Główna bohaterka od razu budzi sympatię, jest urocza i bardzo zabawna, choć w sposób delikatny, bez ostentacji, która cechuje postaci z amerykańskich komedii młodzieżowych.
Jest to niewątpliwie zasługa nie tylko scenarzysty, ale i aktorki grającej główną rolę – Angelieny Jolie.
Zabawna jest przed wszystkim w scenie znanej ze zwiastuna, w której śpiewa razem ze strajkującymi kierowcami autobusu słynny przebój zespołu The Rolling Stones „(I Can’t Get No) Satisfaction”
Lanie Kerrigan jest w jej wykonaniu intrygująca, ciekawa. Często się zdarza, że postacie, które przechodzą przemianę na ekranie są sztuczne, z powodu skrajnej różnicy postaw „przed” i „po”. Jolie pokazuje zmianę swojej bohaterki stopniowo, co dodaje postaci, którą gra wiarygodności.
Ważną rolę w filmie odgrywają kostiumy, zaprojektowane przez Aggie Rodgers, które „pokazują” jak przeistacza się Lanie. Na początku filmu chodzi w dobrze skrojonych i dopasowanych kompletach, które są efektowne, ale krępują jej ruchy. Z czasem jej ubrania stają się coraz luźniejsze i miększe.
Film mówi w sposób prosty i nieco naiwny o tym, co jest w życiu najważniejsze : nie kariera, nie sukces, ale miłość. Nie okrywa przed widzem nic nowego, a mimo to może skłaniać do refleksji. Dydaktyczny ton jest raczej dyskretny, dzięki czemu widz nie czuje się pouczany, a jednocześnie pojawia się myśl „A może warto na chwilę przystanąć i cieszyć się życiem…?”.
A tak nawiasem mówiąc, sprawdź, czy przepowiednia jasnowidza spełniła się