„Często błędnie rozumiemy dorosłość. Problem polega na tym, że zbyt wcześnie przestajemy dorastać. To, co normalnie wyrażamy jako dorosłe zachowanie, wciąż jest potwornie niedojrzałe.
Dorosłość, jaką dzisiaj znamy, jest bardziej jak przedłużone dojrzewanie. Na przykład niejeden nastolatek myśli, że jest bardziej dorosły, niż pozwala na to jego doświadczenie i predyspozycje. Z tego oto powodu młodzież może być destrukcyjna i często niebezpieczna dla siebie oraz dla innych.
Gdy się nad tym zastanowisz, większość dorosłych jest jeszcze bardziej destrukcyjna i niebezpieczna. Mamy większą wiedzę, by zanieczyszczać i plądrować w imię postępu. Wystarczy moment refleksji, by zorientować się, że nasz gatunek jest niebezpiecznie blisko wyginięcia, a to przez destrukcyjne zachowanie dorosłych na każdym poziomie społeczności na całym świecie.
Ludzki rozwój to coś więcej niż to, czym żyjemy.
Z natury wiemy, że istnieje coś więcej niż życie. Być może zadawałeś sobie to pytanie w chwilach desperacji. Zazwyczaj ma to miejsce w połowie życia, gdy już zdobyliśmy większość rzeczy, jakich pragnęliśmy, a wciąż odczuwamy nieuchwytną pustkę, wewnętrzną niekompletność.
Głos, jak drobna fala na tafli oceanu twojego umysłu, wydobywa się z tego dziwnego nieruchomego miejsca gdzieś głęboko w środku. Wsłuchujemy się, ponieważ wiemy, że próbuje on powiedzieć nam coś ważnego. Ale to słaby głos ginący na wietrze i w falach codziennego życia.
I tak brniemy, kując życie, które wyśnili dla nas nasi praojcowie; życie władzą nad naszym środowiskiem; życie, które w końcu odzwierciedla wielkie bogactwo, władzę i dumę.
Generalnie uznajemy dzieciństwo, wiek dojrzewania i dorosłość za główne etapy ludzkiego rozwoju. ( według koncepcji 7 letnich, 14 letnich lub innych) Oczekujemy, że będziemy miarowo przechodzić przez te etapy, zdobywając edukację, coraz większe bogactwo i władzę. Oczekujemy, że znajdziemy szczęście, jak bajkowy garniec złota na końcu tęczy naszego życia.
Jednak ostatecznie to, co najbardziej cenimy, to wspomnienia. Nawet najbogatsi i najpotężniejsi z nas w końcu cofają się do wspomnień. Zbyt późno rozumiemy, że zewnętrzne nagrody bledną w obecności prawdziwej wewnętrznej mądrości, momentach współczucia, przyjaźni i miłości w naszym życiu.
Z tego jednego powodu często rozpacza rasa ludzka. Zadowalamy się nadzieją trwałego szczęścia, które zawsze wydaje się być w zasięgu ręki. Szczęście, które udaje nam się złapać wymyka się, co sprawia, że pragniemy więcej. Szczęście we wszystkich swych postaciach — w związkach, seksie, pieniądzach i wielu innych — jest fantomem rzeczywistości.
Raz osiągnięte, nie posiada substancji, trwałej wartości, by dać nam to, za czym naprawdę tęsknimy. Ma jedynie przejrzystą i niewinną percepcję naszej prawdziwej rzeczywistości.
Prawda jest taka, że żyjemy jedynie połowicznie. Nie wślizgnęliśmy się jeszcze w naszą duchową skórę. Nie dorośliśmy do naszego pełnego potencjału dynamicznych, kochających zabawę wcieleń spokoju i kultury. Nie mówię tu o ewolucji.
Urodziliśmy się ze wszystkim, czego potrzebujemy, by być wolnymi od destrukcyjnych tendencji niedojrzałych dorosłych. Wiemy już, że jesteśmy zdolni do wielkich aktów życzliwości, miłości i miłosierdzia. Właściwie posiadamy te oraz inne cechy jako uosobienie człowieczeństwa. Mówię tu, że to rewolucja, a nie ewolucja; to znaczy jeśli rewolucja oznacza życie w taki sposób, by w pełni być człowiekiem.
Nie sądzę, żeby wiele osób kłóciło się z poglądem, że stać nas na więcej harmonii i uzdrowienia, niż aktualnie wykazujemy. Wiem, że prawdopodobnie myślisz, iż próbujemy wynieść się ponad destrukcyjne tendencje od czasów, gdy pierwszy jaskiniowiec zdzielił sąsiada maczugą w głowę i zabrał jego kobietę. Nie sugeruję, że staramy się pokonać destrukcyjne tendencje. Nie sugeruję także, że próbujemy zneutralizować je pozytywnymi myślami lub działaniami. Przemierzyliśmy obie te drogi z krótkotrwałym sukcesem. Sugeruję, byśmy niczego nie próbowali. Właściwie to próbowanie tylko pogorszy sprawę.
Pozostawione samo sobie dziecko zginie. Pozostawiony ze swoimi urządzeniami dorosły nakłada na świat swoją własna markę fatum.
Jest jasne, że musimy znaleźć rozwiązanie, które połączy niewinność i żywiołowość dzieciństwa z mądrością i sprawnością dorosłości: związek serca z głową. Ale czy takie rozwiązanie istnieje? Tak! Oczywiście, że istnieje.
Możesz spojrzeć na to jak na zamykanie koła. Lub z punktu widzenia „Raju Utraconego” Johna Miltona – po wypadnięciu z łask, powracamy do ekstatycznego stanu początkowej niewinności, ale z jedną i to bardzo ważną różnicą. Gdy powracamy, by odzyskać niewinność dzieciństwa, jesteśmy doświadczani, lub jeśli wolisz, dyskredytowani przez surowość świata. Taka osoba cierpi, a następnie przekracza brak umiaru świata wewnętrznego dziecka i zewnętrznego dorosłego, by połączyć zabawę i pracę, spontaniczność i kontrolę, miłość i pożądanie.
To mieszanie najlepszych rzeczy z obu światów nie jest czynione z oddaniem i ciężką pracą ani poprzez przywoływanie boskiej pomocy. Osiągane jest po prostu poprzez zmianę percepcji. Nasze wewnętrzne dziecko wie to instynktownie.
Dorosły musi to zaakceptować jako prawdę, teraz i tu. To wytworna prawda”
Według F. Kinslow