„28 dni” to komediodramat reżyserii Betty Thomas.
W zabawny sposób ukazuje nam rzeczywistość próby wyjścia z nałogu, walki o własne życie. Razem z bohaterką przechodzimy każdy etap odwyku, odkrywając starą prawdę, że uśpione demony przeszłości trzeba ostatecznie wykrzyczeć. Tak właśnie dzieje się z Gwen. Pomaga jej w tym ekscentryczny psycholog Cornell (Steve Buscemi) i kolega z podobnymi doświadczeniami – Eddie Boone (Viggo Mortensen).
Gwen Cummings (Sandra Bullock) to młoda, atrakcyjna dziennikarka, mieszkająca w Nowym Jorku. Jej życie jest kolorowe i zmienne jak w kalejdoskopie. Ciągłe imprezy, biby, zabawy do białego rana… Ku swojemu (nie)szczęściu ma w nich świetnego kompana – cholernie pewnego siebie, nieuleczalnie chorego na skrajną odmianę narcyzmu, chłopaka Jaspera (Dominic West). Gwen jak przystało na duże dziecko nie zna tak szczytnych pojęć jak odpowiedzialność czy rozsądek. Każdy jej eksces kończy się tym samym – kac, kefir i spalony stanik pod łóżkiem.
Miarka się przebiera, gdy kolejne „wejście smoka” serwuje z pasją na ślubie swojej starszej siostry Lily (Elizabeth Perkins). Po dużym szumie wsiada pijana za kółko i ląduje na werandzie pobliskiego domu. Dalszą część jej CV możemy dopowiedzieć sobie sami. Areszt. Sąd. Wyrok. Łagodna Dolina…