Kiedy w sierpniu 1987 roku film ” Dirty Dancing” trafił na ekrany, wydarzyło się coś niezwykłego. Widzów zachwyciła prosta historia nastolatki Baby, która zakochuje się w instruktorze tańca. (A miała być totalna klapa. Jeszcze kilka tygodni przed premierą chciano spalić wszystkie taśmy z filmem, by przynajmniej dostać pieniądze z ubezpieczenia).
Ta historia wydarzyła się naprawdę
Baby, którą grała Jenifer Gray, naprawdę istniała. Nazywała się Eleanor Bergstein, była córką bogatego żydowskiego lekarza z Nowego Jorku. W któreś wakacje – a było to w latach 60. – wraz z rodzicami wyjechała do luksusowego kurortu wypoczynkowego w Catskill Mountains. Zanudziłaby się tam na śmierć, gdyby nie fakt, że w czasie gdy dorośli grali w golfa, ona uczyła się tańczyć. I zakochała się w instruktorze.
Poniżej cytuję dwa różne opisy, dwie różne, lecz piękne recenzje, których sama nie napisałabym lepiej:
1.”Gdyby kino nie było magiczne, prawdopodobnie wcale bym do niego nie chodziła. Ominąwszy je szerokim łukiem, udawałabym się do nastrojowej kawiarenki, lub wędrowała po siedlisku marzeń i pomysłów, który mieści się w mojej głowie. Na szczęście, filmy nie są robione jedynie przez zagorzałych realistów, lub nałogowych zbijaczy milionów. Na rynku znajdują się również ekranizacje emocjonujące, nierealne, dające nadzieję i ekscytujące. Do takich dzieł zaliczam „Dirty Dancing”.
Lato 1963 roku, to okres ciszy przed burzą: zaraz zamordują Kennedy’ego, za chwilę pojawią się filmy z Bondem i muzyka Beatlesów, a Martin Luther King objawi swój wielki sen, ruszy studencka rewolta. Nie było jeszcze mowy o rewolucji obyczajowej, ale zmiana wisiała już w powietrzu. Właśnie wtedy rodzina Frances „Baby” Houseman (Jennifer Grey) wyjeżdża na wakacje do ośrodka wypoczynkowego. Dziewczynę, w przeciwieństwie do jej siostry Lisy, nie bawią organizowane przez hotel zabawy. Imponuje jej Johnny Castle (Patrick Swayze), tutejszy nauczyciel tańca. Życie „Baby” od tego czasu ma być zupełnie inne. Nie tylko przeciwstawi się swojemu ojcu w imię własnych marzeń, ale również odmieni swojego ukochanego i da mu posmakować swojej miłości.
Od czasu premiery w 1987 roku, film został uznany za kultowy, natomiast główna para aktorska stała się z dnia na dzień gwiazdami pierwszego formatu. Jennifer Grey przyćmiła nawet przez chwilę swego ojca, Joela Greya, niezapomnianego konferansjera z „Kabaretu„. Film, wyprodukowany za 6 milionów dolarów, przyniósł dziesięciokrotne zyski. Brat mojego taty, był na „Dirty Dancing” w kinie 36 razy, urywając się z lekcji i podkradając pieniądze z kieszeni dziadka. Dlaczego? Ekranizacja była esencją jego marzeń, tak jak wielu innych nastolatków.
Podczas oglądania „Wirującego seksu” (polskie tłumaczenie), przeżyłam zadziwiającą gamę doświadczeń. Z łatwością rozumiałam odczucia bohaterki: razem z nią płakałam, radowałam się; czułam chwile nerwowego napięcia i ekscytacji. W czasie końcowej sceny dosłownie szalałam z radości, widząc szczęśliwe twarze Johnny’ego i Frances. Jednym słowem, bardzo mocno zidentyfikowałam się z bohaterami. Może stało się tak dlatego, iż jestem nastolatką i niedługo będzie mnie czekać podobna sytuacja, może dobroduszny charakter dziewczyny i wszechobecna nadzieja uniosły mnie na wyżyny emocji. Wyobrażam sobie, że nie tylko ja doświadczyłam takich uczuć w czasie oglądania tego filmu. Historia „Baby” i Johnny’ego poruszyła serca młodzieży na całym świecie, zwłaszcza dziewczyn (okrzyknięty najbardziej „babskim” filmem wszech czasów). Nie ma się co dziwić, ekranizacja jest zręcznie zrobiona, lekka, wzruszająca; z zapierającymi dech sekwencjami tanecznymi.
Mimo wszystkich pochlebnych słów pod adresem „Dirty Dancing” i wielu wyróżnień dzieło nie jest zbyt lubiane przez krytyków filmowych. Sama odczułam, iż w gruncie rzeczy jest to kolejna komedia romantyczna, której bieg bardzo łatwo przewidzieć, a niektóre kwestie w scenariuszu (np. „Nobody puts 'Baby’ in the corner”) są tandetne i kiczowate. Jednak uważam, że filmy nie zawsze muszą być na najwyższym poziomie artystycznym. Wystarczy, że poczuję się po nich szczęśliwsza, pełniejsza, lepsza. Myślę, że to zadanie „Wirujący seks” spełnił dobrze”
2. „Dirty Dancing” to wzruszająca historia miłości młodej dziewczyny – Baby i przystojnego instruktora tańca. Losy zakochanych oraz ich przyjaciół tworzą doskonałe tło do przedstawionych w filmie prawd dotyczących życia, wielkich idei moralnych oraz walki o swoje przekonania.
Główne źródło wszelkich refleksji stanowi Baby, która uczy swojego ukochanego, że warto jest walczyć o szczęście w każdej sytuacji, nawet jeżeli wygrana wydaje się niemożliwa. Uświadamia także swojemu ojcu, że nie potrafi on wprowadzić w życie ideałów, które głosi i których broni przed innymi … niestety jednak, tylko w słowach.
Ścieżka dźwiękowa jest doskonale dopasowana do rozwoju akcji filmu, co cudownie oddaje uczucia bohaterów. Najlepszym przykładem tej idealnej harmonii akcji i muzyki jest piosenka – „Hungry eyes” – brzmiąca w tle widoku coraz bardziej zakochującej się w sobie pary, której oczy są istotnie coraz bardziej „głodne” swojego widoku.
Film jest na pewno godny polecenia. Jest wspaniałym melodramatem z tzw. „happy endem”, na którym z powodzeniem można sobie popłakać, niesie wartości moralne, oraz wiele prawd dotyczących naszego życia, co z pewnością skłania do refleksji nad własnym postępowaniem, przywraca wiarę w to, że można zwyciężyć, jeżeli tylko ma się siły podjąć walkę i jeżeli bardzo się czegoś chce.
Oglądałam ten film bardzo wiele razy i za każdym razem się wzruszałam i jednocześnie uczyłam czegoś nowego o swoim własnym życiu. Jest to naprawdę wspaniały film, który pozostanie, chyba, nieśmiertelny i będzie chętnie oglądany, również w czasach naszych dzieci, wnuków i prawnuków… Oczywiście nie małą zasługę w tym, ma świetnie grający Patrick Swayze oraz jego perfekcyjna partnerka Jennifer Grey.